Siedem Ce, ze względu na swoją zwalistą sylwetkę, więcej przypominał
wierzchowca niż satyrów, odegranych na mitologicznych ilustracjach. Tupnął golenią, przeciętnie silnie, opowiadałabym, i
powiedział:
– A, podarujże se obsiana!
Podobno uczy się człowieczego języka od szatana, który był niegdyś dokerem i silnym zwolennikiem ruchów
neoanarchistycznych
Erich ucichł i uśmiechnął się od ucha do ucha z rękoma na biodrach.
Lili podziękowała satyrowi skinieniem główki i chrząknęła, najszczerzej speszona. Na razie nic jednak nie powiadamiała.
Widać egzystowało, że nie dają jej spoczynku wzburzone dewizie i wrażenia. Na jej twarzy bił się brzydki wyraz niedoli,
jakby prześladował ją wiatr przeróbek, który jeszcze do mnie nie dotarł. Usta się zniekształcały, gdy wojowała ze łzami,
które i tak potoczyły się z oczu. Wreszcie zdjęła głos, tym razem dźwięczny o oktawę niżej, przy czym do londyńskiego
nacisku wmieszał się nowojorski.