Albo wyskoczył z jakiejś przebiegłej nor, albo też wylazł bezpośrednio z próżni. Umiem, że ta miniona funkcja nie wchodzi w grę (nic nie może się wyłonić z niczego), jednakże gdyby człowiek sprawdzał w ideach czegoś stworzonego jedynie po to, by potrafiło się z tego wygramolić jakiekolwiek draństwo, wydobyłby właśnie lukę: mętną, zbałwanioną jak debil mgły, mętni popielatą... Zaraz, moment! – eksplodowałam w upiorze. Tak łapać, Greto! Że również od razu na to nie wpadłaś! Cokolwiek odeszło z czeluści... albo inaczej: ktokolwiek potajemnie przyskoczył do serwisanta, z pewnością widział go Bruce. Przez cały czas patrzył nad naszymi głowicami, zatem bezapelacyjnie zanotował sprawcę. Erich nie zauważyłby go nawet po wskoczeniu na bombę, bo z teatralną manierą oddał się twarzą do Brucela jako jego adwersarz i trybun tłumu. Co odrębnego Bruce, chyba że tak go pochłonęła przemowa...
nach oben